Czy księgowa musi zwrócić wspólniczce połowę zapłaconego odszkodowania, gdy była jej cichym wspólnikiem

Była przyjaciółka namówiła mnie do zainwestowania pieniędzy w prowadzone przez nią biuro rachunkowe. Zgodziłam się, zastrzegając, że nie będę w nim pracować. Wniosłam jedynie pieniądze i oczekuję otrzymania określonego procentu zysku, który wspólniczka osiągnie w ramach jej działalności gospodarczej. Ustaliłyśmy, że ja swojej działalności nie prowadzę, nie działam aktywnie w biurze rachunkowym, nigdzie nie jestem ujawniana i w ogóle nie muszę przejmować się biznesem - czyli jestem pasywnym wspólnikiem. Swój wkład pieniężny w kwocie 200 000 zł wniosłam na jej konto przelewem z tytułem przelewu: „wkład wspólnika cichego do spółki cichej”. Miałyśmy podpisane proste porozumienie, że w zamian za wniesiony wkład 200 000 zł otrzymuję 50% zysku. Do tego dołączyłyśmy zestawienie wydatków, jakie pokrywane będą z mojego wkładu. Żadnych zapisów o mojej odpowiedzialności w tym porozumieniu nie było.  

Była wspólniczka wydała środki na reklamę, stronę internetową, licencje, programy i utrzymanie biura. Umówiłyśmy się, że z tych pieniędzy może wypłacać sobie „pensję” w kwocie 2500 zł przez okres do dwóch lat oraz że pozostanie zatrudniona na dwa dni w tygodniu w swoim dotychczasowym miejscu pracy, a po godzinach i przez pozostałe trzy dni w tygodniu będzie zajmowała się prowadzeniem biura rachunkowego. Początkowo biuro rozkręcało się, jednak po pewnym czasie duża liczba klientów przestała płacić regularnie i zabrakło już pieniędzy na jej „wynagrodzenie”. Wobec tego moja wspólniczka nagle zamknęła biznes, wypowiadając umowy o księgowość. Biznes nie udał się, ale nie mam o to do niej pretensji. 

Niedługo potem jeden z byłych klientów poprosił moją wspólniczkę o rozmowę. Powiedział, że ma do niej roszczenie, ponieważ w wyniku jej błędu zapłacił dużą karę. Moja wspólniczka pokazała mu, jak założyć spółkę z o.o. przez S24. Twierdziła, że pomoc w zakładaniu takich spółek prowadziła zgodnie z prawem. Gdy zaoferowała mu pomoc przy wypełnieniu dokumentów do rejestracji spółki, klient chciał się upewnić, czy ona umie zakładać spółki. Na to ona napisała do niego wiadomość, że nie musi martwić się o żadne formalności, gdyż ona napisze mu, jakie dokumenty złożyć i jak je wypełnić, tak że będzie miał gotową spółkę do działania w zgodzie z prawem i nic nie musi już składać ani rejestrować. Jednak, z tego co wiem, to mimo takiego zapewnienia, czegoś nie dopełniła i ten klient zapłacił karę kilkadziesiąt tysięcy złotych. Koleżanka poszła z tą sprawą do prawnika. Prawnik powiedział jej, że w tym przypadku sytuacja jest tak beznadziejna, że nawet gdyby prowadziła spółkę z o.o. i w terminie zgłosiła wniosek o upadłość to i tak odpowiadałaby osobiście, gdyż klient tak prowadził korespondencję, by uzyskać od niej osobiste zapewnienia. Prawnik poradził jej, żeby spróbowała zawrzeć ugodę z tym klientem. W jej wyniku pokryła 50% kary, jednak ubezpieczenie OC jej działalności gospodarczej nie pokryło szkody. Była wspólniczka przyszła do mnie i zażądała, żebym zwróciła jej połowę odszkodowania, gdyż jej zdaniem razem z nią prowadziłam biznes i odpowiadam także za szkody i straty. Odpowiedziałam jej, że umówiłyśmy, że ja tylko wnoszę kapitał i nic więcej mnie nie obchodzi. Była wspólniczka wyszła obrażona, po czym przyszła następnego dnia i stwierdziła, że prawnik powiedział jej, że odpowiadam na podstawie art. 864 Kodeksu cywilnego, ponieważ tak naprawdę zawarłyśmy w sposób dorozumiany umowę spółki cywilnej, gdyż nie ma już czegoś takiego jak spółka cicha. Pragnę podkreślić, że nigdzie nie podpisywałam żadnej umowy spółki cywilnej. Nie zobowiązywałam się też, że pokryję straty spółki ani inne roszczenia jej klientów. Miałam tylko wnieść pieniądze i nic więcej. Czy w takiej sytuacji była wspólniczka może uzyskać ode mnie zapłatę?