Wyrok SN z dnia 18 grudnia 2018 r., sygn. II PK 243/17
Obrona przed mobbingiem nie powinna wymagać od pracownika nieprzedłużania terminowego stosunku pracy ani rozwiązywania z powodu mobbingu umowy o pracę na czas nieokreślony, bo nie są to efektywne sposoby przeciwdziałania deliktowym zachowaniem mobbera na gruncie bezwarunkowego obowiązku pracodawcy przeciwdziałania mobbingowemu nękaniu, poniżaniu lub ośmieszaniu pracownika (art. 943 § 1 k.p.).
Teza od Redakcji
Sąd Najwyższy w składzie:
SSN Dawid Miąsik (przewodniczący)
SSN Zbigniew Myszka (sprawozdawca)
SSN Krzysztof Rączka
w sprawie z powództwa A. B. przeciwko W. Sp. z o.o. w L. o zadośćuczynienie i odszkodowanie w związku z mobbingiem, po rozpoznaniu na posiedzeniu niejawnym w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w dniu 18 grudnia 2018 r., skargi kasacyjnej powódki od wyroku Sądu Okręgowego we W. z dnia 5 kwietnia 2017 r., sygn. akt IV Pa [...],
1) uchyla zaskarżony wyrok w pkt. I, III i IV i w tym zakresie oddala apelację pozwanego,
2) oddala skargę kasacyjną w pozostałej części,
3) znosi wzajemnie między stronami koszty postępowania.
Uzasadnienie
Sąd Okręgowy we W. wyrokiem z dnia 5 kwietnia 2017 r. zmienił zaskarżony przez pozwaną W. spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością w L. oraz przez powódkę A. B. wyrok Sądu Rejonowego we W. IV Wydziału Pracy i Ubezpieczeń
Społecznych z dnia 28 września 2016 r. w punkcie pierwszym zasądzający na rzecz powódki od pozwanej kwotę 7.500 zł z ustawowymi odsetkami od dnia 5 grudnia 2014 r. do dnia zapłaty tytułem zadośćuczynienia w związku z mobbingiem, w punkcie drugim oddalający powództwo w pozostałym zakresie oraz w punkcie trzecim znoszący wzajemnie koszty zastępstwa procesowego pomiędzy stronami, w ten sposób, że oddalił powództwo i zasądził od powódki na rzecz pozwanej kwotę 1.800 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego.
W sprawie tej ustalono, że powódka była zatrudniona w pozwanej spółce na podstawie umowy o pracę na czas określony od 10 września 2008 r. do 9 września 2009 r., przedłużonej do 19 stycznia 2010 r. (dnia porodu) na stanowisku pracownika do spraw administracyjno-biurowych. Wspólnikami pozwanej spółki byli W. S., który był prezesem zarządu oraz jego żona J. S., która była prokurentem i bezpośrednią przełożoną powódki. W czerwcu 2010 r. powódka złożyła podanie o przyjęcie do pracy i 29 października 2010 r. otrzymała skierowanie z Urzędu Pracy do podjęcia zatrudnienia u pozwanej, a strony zawarły umowę o pracę na czas określony do 31 października 2012 r., na stanowisku pracownika do spraw administracyjno-biurowych w pełnym wymiarze czasu pracy. W dniu 31 października 2012 r. strony zawarły kolejną umowę o pracę na czas określony od 1 listopada 2012 r. do dnia 31 października 2013 r., a 31 października 2013 r. następną umowę od 1 listopada 2013 r. do 31 października 2018 r. Przez cały okres zatrudnienia powódka pracowała w dziale księgowości, w którym jej przełożoną była J. S.. W dziale tym pracowały także B. M., A. F. oraz K. R.. Początkowo współpraca układała się poprawnie, atmosfera w pracy była prawidłowa, chociaż od czasu do czasu przełożona powódki pozwalała sobie na złośliwe komentarze wobec powódki. Relacje pomiędzy powódką a J. S. pogorszyły się "do końca 2012 r.", kiedy to dziecko powódki było kilka razy hospitalizowane z uwagi na stan chorobowy zdrowia, co wymuszało jej nieobecność w pracy, ale przełożona (J. S.) dawała jej do zrozumienia, że w okresach takich nieobecności w pracy powinna korzystać z urlopu wypoczynkowego, a nie ze zwolnień z tytułu opieki nad chorym dzieckiem. Od tej pory J. S. zaczęła też podejmować wobec powódki rozmaite działania dla jej poniżenia wobec innych pracowników. Początkowo polegało to na tym, że jak powódka chciała uzyskać dzień wolny od pracy w ramach urlopu wypoczynkowego, to musiała dokładnie tłumaczyć, w jakim celu potrzebuje wolnego od pracy, podczas gdy inni pracownicy nie uzasadniali podobnych wniosków urlopowych. Takie decyzje w stosunku do powódki J. S. uzależniała od zgody innych pracowników, którzy pracowali na równorzędnych stanowiskach pracy. Z czasem deliktowe zachowania J. S. wobec powódki przybrały na sile i częstotliwości, gdy jej przełożona w wszystkie zasadzie czynności i działania podejmowane przez powódkę komentowała negatywnie. Wielokrotnie sprawdzając treść faktur wystawianych przez powódkę wyśmiewała je, a nawet gdy pracownicy z działu sprzedaży potwierdzali, że kontrolowany wpis był prawidłowy, np. wynikał z wyraźnej prośby klienta, przełożona nie przestawała negatywnie komentować wpisów powódki, choćby były prawidłowe. Innym pracownikom zwracała takie uwagi bez dodatkowych komentarzy, spokojnym tonem głosu, bez zbędnej gestykulacji, a wskazując na błędy poprzestawała na poleceniach ich poprawienia. Natomiast uchybienia powódki były zawsze w sposób złośliwy komentowane "pogardliwym tonem, z dodatkową gestykulacją wyrażającą niezadowolenie" i urastały do rangi groźby zwolnienia powódki z pracy. J. S. przy każdej okazji wyolbrzymiała błędy powódki, podkreślając także w obecności radcy prawnego, że "do niczego się nie nadaje" i wskazując, informacje o fakturach powódka "powinna mieć w pamięci". Nawet gdy powódka przychodziła do J. S. z dokumentami do podpisu, zgłaszała do niej pretensje o brak długopisu, ostentacyjnie szukając swojego długopisu. Kiedy powódka przychodziła z dokumentami i kładła je na biurku przełożonej, ta miała o to pretensje, że gdy powódka trzymała dokumenty, aż J. S. o nie poprosi, ta nie kryła swojego niezadowolenia z takiego faktu. W razie podawania kwot z wyciągów bankowych "z groszami", J. S. twierdziła, że powódka rozdrabnia się, a gdy powódka zaokrąglała kwoty do pełnych złotych zarzucała, że nie jest dokładna. Wielokrotnie J. S. "drocząc się z powódką zastanawiała się czy uwzględnić jej wniosek o udzielenie urlopu, czy to w sytuacjach związanych z uczestnictwem powódki w imprezach okolicznościowych organizowanych w przedszkolu, do którego uczęszczało jej dziecko, czy to udziału w pogrzebie osoby bliskiej powódce, czy też zawiezieniem męża powódki do szpitala". "Przekornie" pytała wtedy innych pracowników, czy oni nie potrzebują dnia wolnego z "pierwszeństwem" przed powódką lub czy powinna uwzględnić prośbę powódki. Drwiła także ze stanu zdrowia męża powódki, pytając się "czy po zabiegu mąż jeszcze żyje?". Obśmiewała przy tym pracę funkcjonariuszy policji nazywając ich "sępami", którzy powinni "skakać po drzewach jak małpy" i łapać złodziei, wymownie pytając, czym w policji zajmuje się jej mąż. J. S. pomijała powódkę w rozmowach o charakterze prywatnym, pokazywała prywatne zdjęcia innym pracownikom, do których zwracała się po imieniu, a powódkę ignorowała. Powódka była też pomijana w kierowaniu na szkolenia, a gdy na jedno ze szkoleń nie chciała pojechać żadna z pozostałych pracownic i zaproponowano wyjazd powódce, która chciała go skonsultować się z mężem w celu zapewnienia opieki nad dzieckiem, J. S. stwierdziła, że powódka "jest leniem i nie chce się rozwijać". Wielokrotnie też przypisywała powódce błędy popełnione przez innych pracowników i nie przepraszała za takie sytuacje. Wszystko to wywoływało u powódki poczucie niekompetencji, poniżenia i permanentnego strachu przed przełożoną i przychodzeniem do pracy z obawy przed kolejnymi negatywnymi zachowaniami przełożonej.
Już dziś zamów dostęp
do IFK Platforma Księgowych i Kadrowych
- Codzienne aktualności prawne
- Porady i artykuły z najpopularniejszych czasopism INFOR wraz z bieżącymi wydaniami
- Bogatą bibliotekę materiałów wideo
- Merytoryczne dodatki, ściągi, plakaty